3 tygodnie temu, po wylądowaniu witano nas pięknym „Welcome Japan”, co zwłaszcza z ust Japończyka przy kontroli paszportów brzmiało bardzo miło. Dziś niezwykle uprzejmi Japończycy dziękują nam i żegnają na każdym kroku, począwszy od p. Tsuyoshi, na pani w sklepie lotniskowym kończąc. Odprawy przebiegły niezwykle sympatycznie, a teraz siedzimy przed naszym samolotem, czekając na boarding.
Wczoraj spaliśmy w hotelu niedaleko lotniska. Bardzo ładny, w pokoju znaleźliśmy grubą książkę z potrawami i przysmakami całego świata. Było wszystko, dosłownie… Ale nic polskiego. Nie macie pojęcia jak było nam przykro, widząc ze 100 stron różnych krajów, w tym Niemcy, Czechy, Węgry… A tak przecież wielkiej i wspaniałej Polski – brak. Od razu przypomniało mi się, jak Japończyk wspominał swoją pierwszą podróż do naszego kraju i znajomi go przestrzegali, że u nas niebezpiecznie, bo panuje komunizm… (swoją drogą nieświadomie trafnie to określili niestety). Do tego na lotnisku dwie panie pod rząd nie wiedziały jak się czyta „Warsaw”… Przykro mi i trochę wstyd za to skąd jestem, bo skoro małe Czechy, bez zasobów i bogactw, lub Węgry (wcale nie piękniejsze od Polski) są znane wszystkim, a ogromna i bogata Polska jest krajem komunistycznym, nieznanym, wręcz strasznym w oczach wielu… To coś jest nie tak. I nie można tu winić obcokrajowców, tylko siebie, że godzimy się na takie reprezentowanie i rządzenie jednym z najpotężniejszych krajów świata (bo jesteśmy 20. gospodarką, tylko że całe te bogactwa trafiają nie do przeciętnych obywateli – dlatego tego nie czujemy).
Mimo smutnych rozmyślań, Japonię będziemy wspominać bardzo miło. Trudno było się nam rozstawać z Gospodarzem. Na „do widzenia” daliśmy mu breloczek z kuflem piwa. On podziękował i powiedział „Kampai” – na zdrowie. Wylatujemy za godzinę, zgodnie z planem, bo tajfun przeszedł w nocy i już jest słonecznie. Tokyo po raz drugi żegna nas piękna pogodą.
Na zakończenie przygody z Japonią – w nocy mieliśmy trzęsienie ziemi. Obudziło mnie i z każdą chwilą było coraz lżejsze. Wszystko delikatnie jakby szturchało w dwie strony. Super uczucie zwłaszcza, że zależało mi na tym, aby to poczuć.
Widzimy się wieczorem. Trzymajcie się
Najnowsze wpisy: