Nie pisałem wczoraj, bo byliśmy totalnie padnięci. Dlatego zamieszczam krótki opis dwóch poprzednich dni 🙂 Oba pełne nowych doświadczeń.

Wczoraj niemal cały dzień spędziliśmy w Muzeum Antropologii. Naoglądaliśmy się czaszek, posążków, malowideł, ale też niezwykłych, ogromnych rzeźb Majów, Azteków i innych kultur. Wieczorem przeszliśmy się po centrum finansowym, aby zobaczyć pomnik Anioła Niepodległości. W międzyczasie Marcie pomalowano twarz na upiorne, czarno-białe kolory. Przed 10 wieczorem dotarliśmy z kolei na miejski cmentarz. Tam sposób świętowania zachwycił nas zupełnie. Muzyka, światła, alkohol i rodziny spędzające całą noc przy grobach.

Dziś z kolei oglądaliśmy murale Diego Rivery, kosztowaliśmy słodkości, a wieczorem odwiedziliśmy Bazylikę Guadalupe. Bardzo przyjemne miejsce, ale w toalecie osobno płaci się za papier toaletowy, co mocno nas zaskoczyło. 1 metr to peso.

No i jesteśmy dziś u Ricardo. Wreszcie się spotkaliśmy.

Autorzy:Łukasz

Komentarze

  1. Beata
    3 listopada, 2017

    Hej
    Nie ma się co dziwić, że jesteście padnięci…. tyle wrażeń, tyle ciekawych miejsc… A Marta z tą pomalowaną twarzą wygląda upiornie 🙂 Zazdroszczę Meksykanom, że potrafią w taki sposób celebrować Dzień Wszystkich Świętych. Wierzą w to, że tego dnia spotykają się ze swoimi zmarłymi bliskimi i CIESZĄ SIĘ z tego powodu, bawią się tak, jak gdyby naprawdę byli razem, wręcz namacalnie. My też chyba wierzymy że tego dnia jesteśmy razem, jednak na cmentarzu u nas smutek…Podoba mi się podejście Meksykanów.

    Ps
    Pozdrowienia i uściski dla Ricardo.

  2. Łukasz
    3 listopada, 2017

    Ja też wolę podejście Meksykanów. Bardzo szczere, bo na cmentarzu widać było smutnych ludzi, ale jedli ulubione potrawy zmarłych, pili ich ulubione napoje… Nie wszyscy byli szczęśliwi, ale wszyscy przynajmniej starali się być.

Dodaj komentarz

Array