Po długiej i męczącej trasie, dotarliśmy do Las Vegas. Po drodze: Dolina śmierci, a więc 50 stopni Celciusza o 17.30, wydmy, sól, piękne autostrady i czekanie na usunięcie kamieni z jezdni, przez władze parku. Po wszystkim, około 21.30, dotarliśmy do miasta grzechu, gdzie grzeszyliśmy jedząc burgery w McDonalds o północy. Samo miasto ciekawe, kolorowe, ale dość męczące, jeśli nie ma się ogromnej ilości kasy. Mimo to, fajnie przejść się po tak legendarnym miejscu. Dziś wyruszamy do Wielkiego Kanionu. Przez następnych kilka dni jechać będziemy przez pustynie, więc brak wiadomości nie oznacza końca świata, a jedynie koniec zasięgu 🙂
Do usłyszenia!
Najnowsze wpisy:
B.M.
1 września, 2013Rozumiemy, że to ostatnie zdanie o ewentualnym braku zasięgu jest skierowane do nas 🙂
Pozdrawiamy.
brentziihkwvtfqm
2 września, 2013great blog I am a huge Blackjack player from Holland
Kasia
2 września, 2013Dolina Śmierci brzmi strasznie, pustynia natomiast już interesująco;) Czytamy > Ja czytam Jutka słucha i obie mamy ciarki i jesteśmy pełne podziwu dla Waszego zorganizowania i odwagi. Komisyjne stwierdziłyśmy też że My to jesteśmy boidupy;P Zazdrościmy Wam bardzo takich przeżyć i doznań wzrokowych ale i smakowych tosty i burgery brzmią wręcz wyrafinowanie;P Przesyłam buziaki, Jutka macha podnosząc wzrok znad komputera;) :*