Drugi dzień w San Francisco zaczął się od wyjazdu na wyspę Alcatraz. Twierdza robi wrażenie. Wygląda groźnie i miejscami bardzo strasznie, ale nie jest tak wielka, jak myśleliśmy. Widok z niej jest cudowny. Za wodami zatoki wyrastają wysokie drapacze chmur, patrzące na osiedla chińskie, włoskie, czy japońskie. Do tego wzgórza, mosty, statki… Nam udało się też zobaczyć regaty, z czego Roland był wyjątkowo zadowolony. Następnie port, w tym Pier 39 z lwami morskimi, Lombart Street, czyli najbardziej kręta ulica świata, chińska dzielnica i Union Square. Po nocy w hotelu wyruszyliśmy do Oakland. Tam czekało na nas autko. Niestety wypożyczenie samochodu tym razem było bardziej kłopotliwe. Na szczęście po prawie dwóch godzinach i pomocy obsługi, wyruszyliśmy do złotego Chevy. Taki sam jak ostatnio 🙂

Pierwszym przystankiem był kochany Wal Mart. Już tęsknimy za normalnym chlebem i serem innym niż tostowy… Po kilku godzinach, dojechaliśmy na piaszczyste bezdroża. Trochę zabawy i zmiana trasy. Około 20 widzieliśmy pierwsze Sekwoje. Dziś od wczesnego rana wyruszamy trasą tych największych.

Mamy już wieczór. Przygotowany przeze mnie tekst nowego posta nie został opublikowany. Przyczyna banalna: brak zasięgu w Yosemite. Dzisiejszy dzień był udany, bardzo relaksujący. Po podziwianiu sekwoi (nie takie niewiarygodnie wysokie, ale za to bardzo szerokie) czas przyszedł na dojazd do części centralnej parku. Po drodze niesamowity widok na El Capitan, Half Dome i całą dolinę. Niestety od razu wyszło na jaw, że wodospadów, będących jednymi z najwyższych na świecie, nikt z nas w lecie nie zobaczy, bo lodowce stopniały pod koniec wiosny i nie ma więcej wody na szczytach gór. Zamiast podziwiania wodospadów przeszliśmy się nad jezioro. Coż zrobić… Jezioro też wyparowało. Rzeka – również. Korzystając z dnia i faktu, że namiot na nowym campingu już jest rozbity, poszliśmy na małą plażę przy innym strumieniu. Dzień zakończył się tostami z grilla. Tak się stołujemy, gdy harcerka na pokładzie 🙂

Jutro ponad 8 godzin przez pustynie. Następny przystanek: Dolina Śmierci i Las Vegas.

Jest 10 rano. Musimy objechac caly park, bo droga, ktora mielismy jechac jest zamknięta z powodu pożarów… Czeka nas dluga trasa.

Autorzy:Łukasz

Komentarze

Dodaj komentarz

Array