Dziś wędrowaliśmy po Hollywood. Szlakiem raczej mało turystycznym, ale fajnym bo widzieliśmy nieco bardziej prawdziwe oblicze tej znanej dzielnicy. Najpierw odwiedziliśmy Małą Armenię, gdzie szukaliśmy tanich moteli na ostatnie dni naszego pobytu. Kolejną „atrakcją” był cmentarz Hollywood Forever, na którym pochowani są między innymi zasłużeni dla przemysłu filmowego. Co ciekawe, po drodze odkryliśmy działające studio, pełne pracowników, przyczep, scen… Ogromne. Nie pamiętam jego nazwy, ale jest gdzieś na aparacie. Cieszę się, że widzieliśmy najprawdziwsze studia, a nie parki rozrywki powstałe w ich miejscach! 🙂
Kolejnym przystankiem po cmentarzu były legendarne Paramount Studios. Chcieliśmy zobaczyć główną bramę i nic więcej, ale idąc wzdłuż potężnej ściany oddzielającej ulicę od kolejnych scen ktoś otwierał jedne z bocznych drzwi wejściowych, więc udało mi się też rzucić okiem na śliczne amerykańskie osiedle – plan jakiejś nowej produkcji Paramount 🙂
Wczesnym popołudniem odwiedziliśmy La Brea – park, w którym asfaltowe jeziora do dziś w idealnym stanie zachowały szkielety zwierząt sprzed 50.000 lat. Marta była zachwycona!! Tyle skamieniałości… Mnie też się podobało. Po drodze był jeszcze Farmers Market, pełne choinek i kolęd centrum handlowe, a nawet grupa fanów Jamesa Cordena, którzy akurat wpuszczani zostawali na teren CBS i widownie jego „The Late Late Show”.
Ostatnim etapem było centrum Hollywood. Tam też pytaliśmy o noclegi, a dodatkowo Marta weszła do Victoria’s Secret, w kompleksie Dolby Theater, gdzie rozdaje się Oscary. Pani, która jej doradzała była NIESAMOWITA!! Żartowała z nami, mnie nazwała „aniołem z nieba”, bo byłem pomocny, och, ach… Marta wyszła z torbą zakupów. I jutro lub w piątek wraca po więcej…!!!
Tymczasem obecnie kończy szykować prowiant, bo jedziemy z samego rana na plażę. Ma być do 28 stopni w cieniu 🙂
Najnowsze wpisy: