Przez dwa dni jechaliśmy przed siebie, do stanu Chiapas. Po drodze minęliśmy wiele fajnych widoków, doświadczyliśmy na własnej, przepoconej skórze jak szybko zmienia się tu co chwilę klimat, zapłaciliśmy kartelowi Los Zetas opłatę za wyjazd z miasta, które kontrolują, zwiedziliśmy kilka fajnych miejsc, a w międzyczasie zostaliśmy zatrzymani przez armię. Szukali w naszym aucie narkotyków. Aż dziwne, że nas puścili… Bagażnik otwiera się tylko od wewnątrz, jest w nim mnóstwo różnych bagaży (nie da się zobaczyć tych najdalszych), siedzenia przykryte kocami, do tego 3 białych ludzi… Ale udało się. Pan żołnierz chyba też lubi papieża, bo na słowo Polonia uśmiechnął się (nieznacznie).

Spaliśmy w dwóch hotelach i u znajomych Ivana. Wczoraj wieczorem 24-godzinny parking zamknął się o 10 wieczorem, z naszym samochodem w środku. Nie mieliśmy więc ciuchów, sztoteczek do zębów, niczego… Ale ludzie tu są naprawdę pomocni i nas przygarnęli do siebie, nakarmili, dali piżamy, szampony i ładowarkę do telefonu. Oglądaliśmy też mecz meksykańskiej wersji amerykańskiego futbolu. Zabawna gra!

Dziś z opóźnieniem jedziemy do Palenque. Zaczyna się dżungla!! Potężne, kolorowe pająki już w akcji widzieliśmy. Teraz kolej na małpy 🙂

Na zdjęciach (poza pająkami, które średnio widać) głowy sprzed 2500 lat, trochę dżungli, mecz, pub w Tuxtla, super samochód zamykany na kłódkę, ręcznie robione torba – prezent od rodziny znajomego Ivana dla Marty, niezliczone kolory stanu Chiapas i tutejszych ubrań, Ivan w swojej bluzie i identycznej wersji dla dziecka oraz nasz obecny pokój. Zaraz idziemy na dach zjeść śniadanie 🙂

Do usłyszenia!

Autorzy:Łukasz

Komentarze

Dodaj komentarz

Array